Leżąc w wannie z papierosem w ręku zastanawiam się jak to będzie, gorąca woda drażni moją skórę robiąc ja różowawą, tak czystą jak skóra dziecka, a ja nadal mysle. Myślę nad tym jak to będzie po raz kolejny zaczac wszystko od nowa, czy popełnie te same błędy co w przeszłości czy los pozwoli mi zacząć z czysta karta. Jutro pierwszy dzień na collegu tutaj w Miami. A ja nadal myślę, papieros wypalił sie do końca, tak jak ja.
Hah, jestem takim tchórzem, sama się z siebie smiejąc wstaję pozbawiając moje ciało przyjemnego ciepła, drażniąc nie przyjemnym chłodem. Wycieram swoje ciało szorstkim ręcznikiem, wychodzę.
Zapadając w sen nadal myślę, o tym co zostało skończone i o tym jak wiele niedokończonych spraw zostawiłam w Chicago..
Mój sen jest nie spokojny, jak zawsze odkąd dowiedziałam się że znow się przeprowadzamy, dla dziewczyny w moim wieku to duże przeżycie. Na szczęście mam przy sobie Kate.
***
Otwieram oczy w momencie gdy budzik zaczyna grać, patrze w sufit, dziś pogoda jest okropna. Szare niebo zawładnięte brudnymi chmurami.
-Alison! - słyszę jak mama woła mnie z dołu, zaciskam oczy, nie chce, nie chce wstać.
-Alison musisz wstać jeśli nie chcesz się spóźnić- tym razem słyszę ją z za moich drzwi.
Dobra. Wstaję. Ide pod szybki prysznic, ubieram sie. Ciemne spodnie i czarny swetr, powinny być odpowiednie. Do ręki łapie torbe i wyciągam z szafy płaszcz.
Wchodząc do kuchni łapie w biegu jabłko i kluczyki. Żegnam sie z mama, tylko z nią, taty juz dawno nie ma. Wychodzę z domu, zimno, jak na tak słoneczny stan jest naprawde zimno. Czytałam, że taka pogoda tutaj zdarza sie tylko pare razy do roku. I akurat dzisiaj musiało sie to przytrafić. Ehh.
Docieram do auta i szybko wyruszam w droge. Mam do szkoły zaledwie 10 minut drogi wiec po tym czasie juz tam jestem. Kate przyjechała własnym samochodem, dlatego spotykamy sie dopiero na parkingu.
-Cześć.- witam sie z nią szybkim buziaczkiem w policzek.
-No cześć Alison, gotowa na nasz pierwszy dzien?- pyta cała podekscytowana, nie wiem czy te czerwone policzki sa skutkiem całej tej euforii, czy mrozu.
-Tak, tak. Chodzmy już.- przepłykam śline, zaczynamy.
~~~
No więc jest i numer jeden. Komentujcie, piszcie swoje opinie :-)
Chętnie wszystko poczytam i odpowiem :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz